W pieczeniu ciasteczek jestem początkująca. Na swoim koncie mam zaledwie kilka takich wypieków, ale ostatnio stwierdziłam, że ciasteczka mają swoje zalety. Są małe, a więc mają mniej kalorii, co dla mnie osobiście ma ostatnio duże znaczenie. Robiąc je, można rozwijać swoje zdolności manualne, bawiąc się przy okazji, bo takie lepienie kulek, to nie lada gratka;) Nie tracą świeżości tak szybko jak ciasta i nie ma obawy, że gdy pierwszego dnia nikt w domu nie ma ochoty na słodkie, to na drugi dzień, będę musiała wszystko wyrzucić ptakom. No, i nie muszę przenosić mojej ciężkiej maszyny do robienia ciast, bo tych składników takie ilości, że z powodzeniem zrobi je moja podręczna "żyrafa".
Te ciasteczka są niesamowicie wręcz kruche. Płatki owsiane nie za bardzo chciały się przylepić do ciasta, więc są tylko gdzie nie gdzie. I chociaż ja lubię słodko, to jednak jest trochę za słodko, ale już znalazłam przepis na inne melting moments, ze znacznie mniejszą ilością cukru...
Przepis pochodzi z książki "The great big cookie book" Hilaire Walden
Melting Moments czyli bardzo kruche ciasteczka
- 40 g masła
- 65 g smalcu
- 75 g drobnego cukru
- 1/2 jajka, ubitego
- kilka kropel esencji waniliowej lub migdałowej
- 150 g mąki ze środkiem spulchniającym
- płatki owsiane
- 4 -5 kandyzowanych czereśni, podzielonych na ćwiartki
Piekarnik nastawiamy na 180 st C i natłuszczamy 2 blachy.
Ubijamy masło ze smalcem i cukrem, dodajemy jajko i esencję. Do mikstury dodajemy mąkę i zagniatamy ciasto, po czym rękami robimy 16-20 małych kulek. Kulki obtaczamy w płatkach owsianych, umieszczamy na przygotowanych blaszkach, a na wierzch każdej z nich wkładamy kawałek czereśni. Pieczemy 15-20 minut, do momentu aż lekko zbrązowieją. Pozostawiamy kilka minut na blaszce, po czym przenosimy je na kratkę.
No Eweno! Na początkującą to to nie wygląda. Ładne.A ten smalec? Nie czuć?
OdpowiedzUsuńOch Eweno! One są przepiekne! Po prostu rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńMałe ,slodkie cudeńka.
Pozdrawiam Cię:)
Wygladają pięknie... ale ... boję się smalcu. Jakoś mam w głowie, że to jednak tłuszcz zwierzęcy, cholesterol i te sprawy ;)
OdpowiedzUsuńTakie samo pytanie mam jak Gospodarna narzeczona - czy czuć go było w ciasteczkach?
pozdrawiam ciepło :)
na pewno bardzo kruche , ale przede wszystkim bardzo piękne
OdpowiedzUsuńJej, te zdjęcia mnie urzekły!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie domowej roboty ciasteczka. Od razu robi się tak ciepło i przytulnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeż piekłam melting moments:) Ciut sie różnią, ale moje tez na smalcu. Zaskakujące delikatne, prawda? Ja moje obtoczyłam w płatkach kukurydzianych. Lecz nie zrobiłam im takich pięknych zdjęć jak Ty. Cudo po prostu!
OdpowiedzUsuńTakie chrrupiące ciastka są najlepsze:)
OdpowiedzUsuńJakie ładne zdjęcia!
ja jestem wielbicielką wszelkich ciastek od dawna :-)
OdpowiedzUsuńJa sobie bardzo głośno westchnę... Bo moja miłość do kruchych ciasteczek jest wieeelka i gdyby tylko rozsądek wysiadł, to zapewne piekłabym co dzień. :D
OdpowiedzUsuńA te ciasteczka takie trochę "inne" ze wszystkich, które do tej pory piekłam, bo mają dodatek smalcu... Ale jak się domyślam, zupełnie go w smaku nie czuć, prawda?