Z wielką przyjemnością wzięłam po raz pierwszy udział w "Weekendowej Piekarni", jednocześnie połączonej z "Festiwalem kuchni żydowskiej". Gospodarzem tej edycji weekendu była Tatter.
Bułki już raz piekłam i nie bardzo byłam zadowolona z efektu, ale to z przepisem było coś nie tak:)(piękne, ale małe, takie sobie w smaku). Tym razem mogę powiedzieć, że upiekłam prawdziwe bułki. Ciasto było wyrobione prawidłowo, jak mniemam, choć test membrany doprowadzał mnie do szału, ciasto ciągle się rwało, dopiero po wielu wielu minutach wyrabiania(większość za mnie maszyna robiła), doczytałam się, że trzeba kawałeczek oderwać i na tym kawałeczku przeprowadzać ten test. Bułki bialys wyszły pięknie wyrośnięte, sprężyste, miękkie, jakich nie powstydziliby się piekarze ze Społem;)) Dodatek cebuli sprawia, że bardzo przypominają cebularze, a bułeczki jeszcze na drugi dzień zachowują świeżość, choć oczywiście najlepsze są te jeszcze ciepłe i wspaniale pachnące
Bialys
- 630 g mąki
- 370 g wody
- 2 łyżeczki soli
- 3/4 łyżeczki drożdzy instant
- 1 średnia cebula
- miąższ białego chleba(ok 10% wagi cebuli)
Mielimy cebulę i do papki dodajemy miąższ chleba. Mieszamy dokładnie, zakrywamy i zostawiamy na noc w lodówce.
Do miski wsypujemy mąkę, dodajemy drożdze, sól i wodę, mieszamy a potem zagniatamy dość sztywne ciasto. A by sprawdzić gotowość ciasta przeprowadzamy test membrany - odrywamy mały kawałek ciasta i rozciągamy go...jeśli gluten jest dobrze rozwinięty, ciasto nie powinno się rwać, a błonka ma być bardzo cieniutka. Dobrze wyrobione ciasto wkładamy do miski i zostawiamy w cieple na 2 godziny, składając je w połowie fermentacji.
Dzielimy ciasto na 12 części i z każdej kształtujemy dobrze naciągniętą kulkę. Umieszczamy je na blasze grubo wysypanej mąką, złączeniami do dołu i pozwalamy wyrastać przez 1 1/2 godziny.
Bierzemy po jednej bułce i w środek wkładamy kciuki obu dłoni obracając ciasto i jedncześnie rozciągając je w przeciwnych kierunkach, formujemy wgłębienie(ok 4 cm, którego spodem powinna być tylko cieniutka błonka(ułatwiłam sobie nieco sprawę i nie brałam bułki do ręki, tylko robiłam wgłębienie dociskając ciasto do dna blachy, oczywiście lekko je również rozchylając, tym samym uniknęłam układania na łopacie, której po prostu nie mam:)). Układamy bułeczki na łopacie, jedna po drugiej a gdy są gotowe, do wgłębienia wkładamy jedną(sporą ) łyżeczkę nadzienia.
Pieczemy w piecu nagrzanym do 250 st C przez 8-10 minut.
Nadzienie cebulowe można połączyć z roztartym z solą czosnkiem.
Doskonałą posypką jest mak lub sezam.
Wyglądają przepysznie Eweno! :)
OdpowiedzUsuńPiękne Ci wyszły! Widzę, że też posypałaś makiem!
OdpowiedzUsuńdobrze ,ze mam swoje ,bo twoje takie apetyczne
OdpowiedzUsuńMajano, były pyszne:))
OdpowiedzUsuńKasiac, dziekuję...ano posypałam:))
Margot, Twoje chyba bardziej apetycznie wyglądają od moich:))
No tak..i u Ciebie Eweno piękne białysy... Wygląda na to, że na całym świecie tylko ja nie piekłam...Pozostaje mi tylko delektować się pięknym wyglądem bułeczek na szklanym ekranie. :)
OdpowiedzUsuńEweno, piekne!
OdpowiedzUsuńMałgosiu, nic straconego, w każdej chwili możesz upiec;))...a mi też już pozostaje tylko oglądanie zdjęć;)
OdpowiedzUsuńDziekuje Beo!:)
Uwielbiam,robie je rowniez,a jak nie mam czasu to ide do piekarni...Pieknie te twoje wygladaja,bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Elizabeth, to były mój pierwszy raz, jak domownicy zechcą to będę im powtarzała...w każdym bądź razie poszły wszystkie;)
OdpowiedzUsuń