Faworki domowe
- 250 g mąki
- 20 g masła
- 3 żółtka
- 1/4 szklanki gęstej śmietany 18 %
- 1 kieliszek spirytusu
- szczypta soli
- olej do smażenia
- cukier puder i cukier waniliowy do posypania
Mąkę siekamy z masłem, dodajemy żółtka, szczyptę soli, spirytus i taką ilość śmietany, aby ciasto było twarde jak na makaron. Wszystkie składniki dokładnie wyrabiamy a potem bijemy ciasto wałkiem tak dlugo, aż zaczną się tworzyć pęcherzyki powietrza(straciłam cierpliwość - nie biłam;)). Ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy w chłodne miejsce mniej więcej na 1 godzinę. Po tym czasie bardzo cienko je wałkujemy, podsypując mąką i kroimy nożem lub radełkiem w paski szerokości ok 3 cm i długości 8-10 cm. W środku każdego paska robimy wzdłuż nacięcie, przez które przekładamy jeden koniec ciasta tak, aby utworzył się węzeł.
W rondlu rozgrzewamy olej i do gorącego wkładamy przygotowane faworki. Smażymy je z obu stron na zloty kolor. Wyjmujemy(najlepiej przekładać i wyjmować patykiem do szaszłyków) na papierowe ręczniki lub bibułkę, aby obciekły z tłuszczu. Wystudzone obsypujemy cukrem pudrem wymieszanym z cukrem waniliowym.
Przepis z książeczki H. Jachowskiej "Świąteczne słodkości"
Wspaniałe. Ale mi narobiłas smaka:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam
OdpowiedzUsuńI u Ciebie też faworki!Piękne. Chyba znowu złapię się za wałkowanie i smażenie.
OdpowiedzUsuńPiękne faworki Eweno! Cudownie CI sie udały!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Fawoorki! Rozkosz.
OdpowiedzUsuńGdyby nie to smażenie popędziłabym nawet teraz sobie trochę usmażyć ;-)
mniam... cudne i takie pyszne:) az mam chec siegnac po kilka:)
OdpowiedzUsuńbo w końcu domowe są najlepsze! :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak domowe faworki. To jest niezapomniany smak. I mogę ich pochłonąć duże oj duże ilości :D
OdpowiedzUsuńFaworkowe szaleństwo w trakcie, to fakt :) Zupełnie nie wyglądają na debiutantki :D Zapraszamy do podzielenia się talentem kulinarnym i fotograficznym na nowym portalu http://wykrywacz-smaku.pl/ :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to!!:)
OdpowiedzUsuńSmakowicie bąbelkowe i jaśniutkie, czyli tak, jak lubię najbardziej. :)
OdpowiedzUsuńQrcze, mnie też z tym głębokim tłuszczem zupełnie nie po drodze... A mój osobisty małżonek za faworki to by mnie chyba na rękach nosił... :D
OdpowiedzUsuńEweno, oglądam te Twoje chrusty w ukryciu, żeby rodzina nie zobaczyła. :D Ale nie powiem, też bym zjadała, tylko to smażenie...
Upieram się przy swoim - wolę pączki :DD
OdpowiedzUsuńśliczne zdjęcia!
Wiosenko, to po to tak notka, żeby smaka narobić;D
OdpowiedzUsuńKasandra:))
Amber, a ja to się wezmę jak będę miała zapotrzebowanie;)
Majanko, dziękuję za docenienie:) To moje pierwsze!
Arven, samo smażenie to nic trudnego, no ale ten tłuszcz...;)
Aga, a bierz i całą miseczkę...;)
Paula, wszystko co domowe jest najlepsze...!;)
Ivon, ja to się staram powstrzymywać, ale z takimi drobiazgami to zawsze najtrudniej...;)
Wykrywacz smaku, dziękuję bardzo za komentarz i za zaproszenie...:)
Słodziutkie Okazje...:))
Zayton, cieszę, że Ci się podobają...:)
Małgosiu, no starałam się osączać. A skoro małżonek osobisty by na rękach nosił, to ja bym się nie wahała...;) A oglądanie na ekranie, to najlepsza dieta:-)
Polko, dziękuję Ci bardzo. Ale ja się wcale nie upieram...ja też wolę pączki!:) Tylko tam, to dopiero tłuszczu!...;))
Cudowne!jak u mojej babci
OdpowiedzUsuńSliczne. Ja ostatni raz pieklam faworki jakies dwa-trzy lata temu. W tym roku strasznie za mna chodza ale staram sie nie poddawac zadzy :)) Tym bardziej, ze w planach mam zupelnie co innego :))
OdpowiedzUsuńsmażenie faworków ciągle przede mną :)
OdpowiedzUsuńu mnie też nikt nie będzie protestował :)
Beata, to chyba duży komplement:D
OdpowiedzUsuńMajka, dziękuję, rozumiem Cię z tą żądzą, Ja niestety czasami ulegam...;)
Mynolinka, taka zgodność jest bardzo cenna;) Powodzenia!